wtorek, 19 marca, 2024

„Na pocieszenie muszę dodać …”

0
„Na pocieszenie muszę dodać …”
Janusz Rak, fot. arch.
Udostępnij:

Stało się już chyba świecką tradycją każdej rady, w której radnym jest Janusz Przetacznik, że lubi on wsiadać na swojego ulubionego konika, jakim jest legislatura i harcuje bezlitośnie, obnażając braki przygotowanych uchwał. Dla wyrobionego widza wystąpienia te stanowią same w sobie smaczek każdej sesji. Na ostatniej sesji rady powiatu dyskusja na temat stypendiów sportowych była tym smaczkiem, tym razem o zabarwieniu sportowym. Tradycyjnie dokonał on wnikliwej analizy dokumentu przedstawionego pod głosowanie, by wychwycić wszystkie błędy i niespójności projektu.

Z ciekawością czekałem, kto tym razem stanie w szranki i spróbuje polemizować. Wywołanym do odpowiedzi, chyba ze względu na tematykę, poczuł się Etatowy Członek Zarządu Pan Jan Muzyka. Jego piękna karta sukcesów sportowych jest powszechnie znana i doceniana. Szybko okazało się jednak, że temat chyba go lekko przerósł.
Próbę usystematyzowania nazewnictwa, poprzez wprowadzenie rozróżnienia pojęć osoby fizycznej, zawodnika i stypendysty, skwitował stwierdzeniem, że nie widzi takiej potrzeby, „bo przecież czasem mówimy poseł, czasem mówimy parlamentarzysta”. Niestety nie są to pojęcia tożsame. Każdy poseł jest parlamentarzystą, ale nie każdy parlamentarzysta jest posłem. Zawsze można zapytać.

Potem pojawiła się przysłowiowa wisienka na torcie. „Ja nie mówię, że mamy mądrość na te przecinki, które Pan proponuje. Może nam to nadzór uchylić. Ale zapewniam, że to co najważniejsze jest w projekcie zawarte”. Zdziwiła mnie ta wypowiedź niezmiernie, bo przecież cechą każdego, chcącego uzyskać sukces sportowca, jest praca nad najdrobniejszymi detalami, które często decydują o tym, czy można zostać opromienionym blaskiem sukcesu, czy też jest się ciągle tym, któremu czegoś do osiągnięcia tego sukcesu brakuje. Okazało się niestety, że czuciu sportu i jego problematyki  nie towarzyszy czucie wymagań procesu legislacyjnego.

Sytuację podsumowuje pięknie, „a rebours” (czyli na odwrót) autentyczna historia, którą prawie dosłownie, acz z niewielkimi skrótami, cytuję za ś.p. prof. Ludwikiem Stommą poniżej.

„ Marszałek Józef Piłsudski kpił sobie na przykład niemiłosiernie z wszelkich wyścigów i rekordów, gdyż w sporcie widział jedynie środek do wszechstronnego podnoszenia sprawności żołnierzy. Z tą też wyłącznie myślą patronował stworzonemu w Warszawie Centralnemu Instytutowi Wychowania Fizycznego (później AWF). Dnia 22 maja 1932 roku mówił na czwartym posiedzeniu Rady Naukowej Wychowania Fizycznego: „Nigdy nie zapomnę, jak w jednej ilustracji spotkałem taką osobę, która – tak mi się wydawało-dziwne rzeczy robi. Jakaś kobieta skacze przez płotki[…..] Pomyślałem sobie o tej biednej dziewczynie. Ona już nic nie ma robić, tylko skakać przez te płotki? […….]; ją codziennie ważą, codziennie masują i ona ciągle skacze przez te durne płotki. Jej celem jest tylko, żeby jeden płotek za drugim przeskoczyć, i ona ciągle to robi. Przecież to może życie zbrzydzić. [….]

To jest jedna sprawa, a teraz druga. Mówiliśmy o futbolu. Ja lubię nawet popatrzeć na tę grę, bo tam ten element zgrania i solidarnej walki występuje, tak, że przyjemnie jest popatrzeć. Proszę panów, czas wyznaczony meczom w tej grze, to wyduszanie potu przez półtorej godziny, musi doprowadzić do zepsucia serca po pewnym czasie. […..] Profesor Michałowicz mówił o pieniactwie [w poprzedzającej dyskusji profesor Mieczysław Michałowicz stwierdził, iż „nigdy nie widział tyle pieniactwa, ile w sporcie” – L.S.]. pieniactwo wywołane jest przez przepisy sportowe, doprowadzone do centymetrów, doprowadzone do przestrzeni takiej tylko, takiego tylko czasu. To musi być zmienione!”. – ”

Ci którzy przebrnęli przez ten z lekka przydługi, acz muszą chyba przyznać, iż smakowity wywód, mają prawo tradycyjnie zapytać, o co chodzi z ty pocieszeniem? Odpowiedź na tak postawione pytanie stanowi poniższe podsumowanie.

Na pocieszenie muszę dodać, że Pan Muzyka mimowolnie znalazł się w doborowym towarzystwie. Szkoda tylko, że w obu przypadkach wypowiedzi mówców okazały się być, tu pozwolę sobie zapożyczyć od znanej satyryczki, „nienachalnie merytorycznie”.

Janusz Rak