wtorek, 19 marca, 2024

Szanowny Panie. Panu to …

0
Szanowny Panie. Panu to …
Janusz Rak, fot. arch.
Udostępnij:

Od początków cywilizacji ludzkość prowadziła wojny, rozstrzygając w ten sposób spory. Z czasem zrozumiano, że czasem lepiej rozstrzygać je bez rozlewu krwi, na drodze rozmów. W prowadzeniu takich rozmów wyspecjalizowała się grupa ludzi, którą później zaczęto nazywać dyplomatami, a język takich rozmów dyplomatycznym. Język ten jest bardzo elegancki, wyrafinowany, stosuje często metafory, a zawodowi dyplomaci są w tym kierunku specjalnie szkoleni. Wszystko to służy temu by powiedzieć coś w sposób zawoalowany, ukazać inny aspekt sprawy. Oczywiście stosowanie tego języka wymaga ogromnej wiedzy, erudycji oraz inteligencji. Język ten stosują także, z różnym skutkiem, także inne grupy zawodowe.  Jako przykład takiego zastosowania niech służy poniższa historyjka.

Rzecz dzieje się w carskiej Rosji. Grono młodych oficerów, synów najznamienitszych rodów, spędza miło czas grając w karty i popijając szampana. W trakcie rozmów, jeden z oficerów powołał się na autorytet cara. Na to drugi, mocno już podchmielony odpowiedział, że on ma cara tam, gdzie plecy swą szlachetną nazwę tracą. Powiało grozą, wszyscy otrzeźwieli, próbowano sprawę zatuszować. Ale jak to często w życiu bywa, znalazł się życzliwy, który zrelacjonował wydarzenie odpowiednim władzom. Ponieważ donos był oficjalny, trudno było sprawie łeb ukręcić. Trafiła więc ona do sądu, przed którym stanęło bardzo trudne zadanie. Jak ukarać młodego człowieka, przedstawiciela jednego z najznamienitszych rodów, za obrazę majestatu, nie skazując go równocześnie na ciężką katorgę. Ale od czego jest język dyplomatycznych niedopowiedzeń?
Sąd skazał oficera na karę grzywny, za „rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o rzekomym miejscu pobytu Najjaśniejszego Pana”. Można? Można!!!

Niestety, teoria Kopernika-Greshama o wypieraniu dobrego pieniądza przez gorszy ma szerokie zastosowanie. Do służby publicznej trafiają coraz częściej ludzie, którym nie starcza wiedzy i intelektu, by z wdziękiem stosować język dyplomatyczny. Ukuli więc, na własny użytek teorię, że odpowiedź nie na temat jest także „odpowiedzią dyplomatyczną”. Taką „dyplomację?” obserwujemy na każdym szczeblu władzy.

„Dyplomatycznych” odpowiedzi udziela się na zapytania dziennikarzy, posłów, radnych, czy też mieszkańców, a uśmiech samouwielbienia kwitnie na twarzach udzielających tych odpowiedzi. Niedowiarków odsyłam do relacji z dowolnej sesji Rady Powiatu. Odpowiedzi na zapytania czy interpelacje radnych opozycji aż skrzą się od takich „perełek dyplomacji”. A przecież można odnieść taką sytuację do warunków szkolnych. Wtedy pytającego można przyrównać do nauczyciela, a udzielającego odpowiedzi do ucznia. W takich warunkach większość zadowolonych z siebie dyplomatów usłyszałaby po prostu: „Odpowiedź nie na temat. Siadaj. Dwója”. I nikt z obecnych w klasie nie poddawał by w wątpliwość słuszności oceny. No może za wyjątkiem samego dwójkowicza.

Dlaczego więc tolerujemy takie zachowania, zamiast powiedzieć: Siadaj. Dwója?

Ci którzy wytrwale dotrwali w czytaniu do tego miejsca zechcieli by zapewne zadać tradycyjne pytanie: O co chodzi w tytule? Jako odpowiedź, tym pseudo-dyplomatom, chciałoby się dyplomatycznie odpowiedzieć: Szanowny Panie. Panu to się wydaje, że ja jestem tak głupi, jak Pan jest mądry.

Janusz Rak