wtorek, 15 października, 2024

Pili na wolności, a w więzieniu chcą się leczyć

0
Pili na wolności, a w więzieniu chcą się leczyć
Udostępnij:

Zakład karny to nie tylko cele, w których przebywają skazani, nic się z nimi nie robi, a klawisz, tylko otwiera i zamyka kratę. Przeciwnie. Prowadzi się z nimi szereg profesjonalnych zajęć. Pracownicy pomagają im wyjść z uzależnień, które sprawiły, że weszli na drogę przestępczą. Po to w Zakładzie Karnym w Jaśle powstał oddział terapeutyczny.

Zakład karny w Jaśle swoją przygodę z oddziaływaniami terapeutycznymi zaczął na początku lat 90. Psycholog Margot Wysocka nawiązała współpracę z jasielską grupą anonimowych alkoholików „Promyk” i w 1992 roku w zakładzie powstała również taka pod nazwą „Margot”. Równolegle cały czas prowadzone były działania, żeby utworzyć oddział terapeutyczny dla więźniów uzależnionych od alkoholu. – Terapia to specyficzny czas, wymagający skupienia, ciszy do pracy nad sobą. Dlatego konieczne było znalezienie miejsca, bo to powinna być wydzielona część zakładu. Osoby mające pracować z uzależnionymi cały czas się szkoliły. Mając wyszkoloną kadrę ówczesny dyrektor mógł wystąpić o zgodę na utworzenie oddziału terapeutycznego – opowiada kpt. Lilianna Polak, kierownik oddziału terapeutycznego w Zakładzie Karnym w Jaśle.

I tak po wielu latach starań w 2003 roku 12-osobowa grupa rozpoczęła terapię w pierwszym na Podkarpaciu oddziale terapeutycznym dla więźniów uzależnionych od alkoholu. To osobna część zakładu, która składa się z sal do zajęć, czterech cel, o łącznej pojemności 27 osób, a terapię prowadzi trzech pracowników: psycholog mł. chor. Iwona Pilch, terapeuta por. Krzysztof Brągiel i kpt. Lilianna Polak – psycholog.

Izolacja nie wystarczy

Do Jasła trafiają skazani z całej Polski. Terapia trwa 12 tygodni i w tym czasie jej uczestnicy odbywają spotkania grupowe i indywidualne. – Skazanych dzielimy na trzy grupy, dwie zadaniowe i edukacyjno-motywacyjną, do której przypisani są panowie, którzy mają słabą motywację, nie mają wiedzy na temat uzależnienia, są w silnym oporze do terapii, nie chcą jej podjąć, bo się obawiają. Przekazujemy im wiedzę i próbujemy dokonać zmiany ich myślenia, żeby sami zobaczyli bez mocnego nacisku, że picie im nie służy – mówi L. Polak.

Bardzo istotną rolę odgrywa terapia indywidualna, bo nie zawsze podczas grupowych spotkań potrafią się na tyle otworzyć, aby powiedzieć o przestępstwie, przez które znaleźli się w więzieniu. – Takie spotkania, wracanie do przeszłości wiąże się z dużymi emocjami, a pacjent nie chce okazać słabości, bo ma na przykład wizerunek silnej osoby w społeczności skazanych. Natomiast gdy zaczyna rozmawiać o rodzinie, żonie, dzieciach, to łamie mu się głos i kapią łzy. Więc jak ma to pokazać przy innych, a wtedy narazi się na docinki czy utratę autorytetu – wyjaśnia.

Podczas terapii skazani traktowani są jak pacjenci. Praca z nimi oparta jest na motywowaniu, żeby sami chcieli wyjść z uzależnienia. Pracownicy identyfikują na początku, kto chce tej zmiany. Są też osoby, które już wcześniej były na terapii w ośrodkach wolnościowych. One często wymagają w szerszym zakresie indywidualnej pracy, bo znają pewne rzeczy i przekazywanie im podstawowej wiedzy nie ma często sensu. Trzeba im pokazać, jak ma sobie radzić w sytuacji głodu alkoholowego, gdy potrzeba picia jest silna.

Pracownicy uczą też więźniów jak zagospodarować czas wolny, szczególnie wtedy, gdy podejmą decyzję o niepiciu. Dlatego organizują spacery, zajęcia gry w piłkę, na basenie, mitingi wolnościowe, pielgrzymki. Ponadto skazani odbywający karę za spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu jeżdżą do szkół średnich i opowiadają młodym ludziom o tym, co zrobili. To ich świadectwo, możliwość oczyszczenia, rozgrzeszenia, poradzenia z poczuciem winy, wstydem, a dla młodzieży przestroga.

Podczas terapii zaczynają też pracować, kierowani są na kursy zawodowe. W ten sposób nabywają umiejętności organizowania sobie czasu, radzenia ze stresem. – Często spotykamy się z zarzutami, że tak dużo kosztuje utrzymanie więźnia, a do tego organizuje się im wiele profesjonalnych zajęć. Natomiast mało mówi się o tym ile kosztuje nieleczone uzależnienie od narkotyków, alkoholu zanim skazany trafi do zakładu karnego. Ile jest przestępstw popełnianych na wolności pod ich wpływem, jaki jest koszt interwencji, pobytu w szpitalach. To społeczeństwo ponosi koszty – stwierdza szefowa oddziału terapeutycznego. Nie wystarczy skazanego odizolować od społeczeństwa na czas odbywania kary. Odcięcie od rodziny, miejsca, gdzie się wychował, pracy to za mało.

Alkohol źródłem przestępstwa

Psychologowie i terapeuta w Zakładzie Karnym w Jaśle pokazują skazanym, że przestępstwa, które popełniają są niejednokrotnie związane w sposób bezpośredni z ich uzależnieniem. Chodzi tu o pijanych kierowców, sprawców przestępstw związanych z przemocą w rodzinie. To, że ktoś narusza prawo czy dokonuje niewłaściwych wyborów jest spowodowane pewnymi jego deficytami, problemami. – Z przemocą w rodzinie jest bardzo skomplikowana sprawa. Bardzo często okazuje się, że w przeszłości wielu z tych mężczyzn było, nie zdając niekiedy sobie sprawy, ofiarami przemocy w rodzinnych domach. Styl wychowania ojców, matek oparty był na stosowaniu kar cielesnych. Do tego dochodził problem alkoholowy. Te osoby mają bardzo niską samoocenę. Stosowanie przemocy wobec bliskich najczęściej nie wynika z chęci skrzywdzenia, bo to nie jest celem, ale z potrzeby podniesienia własnej samooceny, walki o władzę. Chodzi o uzależnienie drugiej osoby od siebie. Nigdy nie jest tak, że w tych rodzinach jest jeden rodzaj przemocy, ale do fizycznej dochodzi ekonomiczna, seksualna, psychiczna. Nie każdy uzależniony jest sprawcą przemocy. Często też osoby uzależnione są ofiarami agresji ze strony swoich żon czy mężów – wyjaśnia L. Polak.

Na terapię trafiają też osoby, które odsiadują karę w związku z kradzieżami, włamaniami na alkohol. Zdarzają się też sprawcy zabójstw i rozbojów.

Trudna praca na emocjach

Nie zawsze skazani chcą odbywać terapię. Zdarzają się wybuchy złości, płaczu, lekceważenie pracowników. – Często przychodzą z przekonaniem, że w ich życiu nie można nic zmienić, bo to już za późno. Trzeba im wytyczyć nowe cele, pokazać, że zmiana ma sens. Że skoro nie może być dobrym ojcem, to może być dobrym dziadkiem. A jeżeli nie może być ani dobrym ojcem, ani dobrym dziadkiem, to może odzyskać godność człowieka. Można umierać w przysłowiowym „rowie”, a można próbując uzyskać przebaczenie od rodziny czy robić coś dobrego dla innych ludzi. Próbujemy im to przekazać – zaznacza psycholog. Pracownicy nie pokazują im złudnego obrazu, że jak przestanie pić to znikną wszystkie problemy, znajdzie pracę, żona go pokocha, dzieci nagle zaczną szanować.

To praca trudna, ponieważ bazuje na emocjach i relacjach z drugim człowiekiem. Jesteśmy w podwójnej roli, z jednej strony funkcjonariusza, który musi pamiętać o wszystkim co wiąże się z procesem wykonywania kary i zasadach, które obowiązują, a z drugiej terapeuty. Prowadząc zajęcia mamy świadomość, że pracuję z zabójcą, osobą, która popełniła przestępstwo seksualne, dokonała rozboju, dla której kobieta nieraz nie stanowi żadnej wartości. Jednak gdybym nie miała przekonania, że to co robimy jest słuszne, to pewnie próbowałabym znaleźć inne miejsce – stwierdza kpt. Lilianna Polak.

Czy terapia przynosi efekty? Pracownicy prowadzą badania trzyetapowe – na początku terapii, na koniec i po dwóch latach do tej grupy, która była badana wysyłają ankiety. W większości okazywało się, że wśród osób, które odbyły terapię wskaźnik powrotu do przestępstwa był znikomy. Niewiele też wracało do zakładów karnych. – Nie raz dzwonią i dziękują nam, chwalą się, że utrzymują trzeźwość, mają pracę. To dla nas największa satysfakcja – przyznaje kpt. Lilianna Polak. – W codziennej pracy terapeutycznej, wychowawczej nie zapominamy o jednej rzeczy, że skazanego nie traktujemy przedmiotowo, a podmiotowo. Do każdego podchodzimy indywidualnie. Patrząc na zabójcę, gwałciciela nie patrzymy na niego przez pryzmat przestępstwa, bo my cały czas, może naiwnie, wierzymy w to, że skazany może się zmienić poprawić, a pewne deficyty można zmniejszyć – dodaje mjr Piotr Chmielewski, kierownik działu penitencjarnego w Zakładzie Karnym w Jaśle.

Marzena Miśkiewicz/”Nowe Podkarpacie”

Tekst ukazał się w numerze 29 Tygodnika regionalnego „Nowe Podkarpacie” z 19 lipca br.