Pierwsze wagony już zostały wyremontowane i wyjechały z zakładu, który dwa lata temu miał być całkowicie zlikwidowany. W dawnej lokomotywowni nie tylko praca idzie pełną parą, ale też zatrudni są nowi pracownicy.
Trzy lata temu nad Sekcją Utrzymania i Naprawy Taboru w Jaśle, należącą do PKP Cargo, postawiono krzyżyk i przeznaczona była do wygaszenia. W zakładzie zatrudnione były 102 osoby. Do listopada 2014 roku na dwie zmiany prowadzone były prace związane z przygotowaniem technicznym wagonów i lokomotyw do eksploatacji. Zarząd PKP Cargo zdecydował, że w Jaśle pracy nie będzie. Z zakładu odeszły 34 osoby, a 60 pozostało na nieświadczeniu pracy, które najpierw miało trwać miesiąc, a później przedłużono je do końca 2015 roku. Pracownicy rozpoczęli walkę o jasielski zakład. Pomogli im w tym parlamentarzyści i samorządowcy. Udało się. 2 stycznia 2016 r. 65 osób przebywających na nieświadczeniu pracy wróciło do zakładu. – Jeździliśmy gdzie tylko można i walczyliśmy o ten zakład. Pikietowaliśmy, pisaliśmy pisma i pomógł nam poseł Rzońca. Dzisiaj pracuje 90 osób, doszło 15 nowych pracowników – mówi Marek Gorgosz, zastępca przewodniczącego Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność”.
Przywróceniu działalności pomogło też, że jak się okazało tysiące wagonów potrzebuje gruntownych remontów. – Około 10 tysięcy wagonów czeka na tego typu naprawy. Potencjał, który istnieje w kraju to ok. 7 tysięcy, a brakuje na pokrycie ok. 3 tysięcy napraw. Dlatego uruchamiamy w innych lokalizacjach tego typu naprawy. To nie jest polityka tylko potrzeba wynikająca z tego, że rynek kolejowy ruszył. Teraz bijemy wszelkie rekordy załadunkowe – podkreśla Adam Banaszak, dyrektor Zakładu Południowego PKP Cargo.
W Jaśle przywrócone zostało utrzymanie taboru w zakresie naprawy wagonów, ale zarząd postanowił poszerzyć działalność o naprawy na wyższych poziomach, średnie P4 i główne P5. Tę próbę zakład przeszedł pomyślnie, bo dwa wagony po gruntownym remoncie, wyjechały z sekcji i w ten sposób reaktywowano Punkt Napraw i Rewizji Wagonów Towarowych. – Zakłady w Jaśle, Stróżach, Nowym Sączu, Tarnowie, Dębicy miały nie istnieć, nie były nikomu potrzebne. Cargo było likwidowane. Kiedy wróciłem do zarządu po 9 latach był to obraz nędzy i rozpaczy. Zamiast 800 mln zł, w kasie zastałem 1 mld długu. Ze względu na bardzo duże potrzeby towarowe przywróciliśmy ich działanie. Znowu są zatrudniani ludzie, naprawiają setki, a nawet tysiące wagonów – zaznacza Maciej Libiszewski, prezes zarządu PKP Cargo. W ciągu ośmiu miesięcy br. punkty, które miały być zlikwidowane, wykonały naprawy bieżące prawie 5 tys. wagonów.
Rozwój zakładu to znak, że pracownicy nie muszą martwić się o zatrudnienie. Zakład cały czas poszukuje wykwalifikowanych osób, szczególnie spawaczy, tokarzy, a także inżynierów z uprawnieniami do przeprowadzania oceny zużycia elementów mechanicznych wagonów. Bo choć jest praca brakuje fachowców. W tej kwestii pomoc zaoferował samorząd powiatu. – Współfinansujemy szkolenia. Obecnie szkoli się około 9 osób. Mam nadzieję, że ta liczba będzie wzrastać i zakład będzie potrzebował wykwalifikowanych pracowników, a o tych jest dzisiaj bardzo trudno – mówi Adam Pawluś, starosta jasielski.
– Każdy kraj dobrze rozwinięty to kraj, który ma silną kolej, pasażerską, towarową. Rozbudowa Cargo to dobra wiadomość, bo przez całe lata Jasło żyło koleją, pracowało tu wiele osób. Później nastąpił czas niszczenia przemysłu kolejowego, wyprowadzania miejsc pracy z Jasła. Teraz powracamy do dobrych tradycji kolejowych w sensie tworzenia nowych miejsc pracy, inwestowania w kolej w Jaśle – dodał poseł Bogdan Rzońca.
Ponadto zarząd PKP Cargo zapowiada doinwestowanie jasielskiego zakładu, a jedną z największych inwestycji ma być budowa malarni. – Kolej musi przestać się cofać. Kolej nie ma dokąd się cofać. Teraz może iść tylko do przodu – stwierdza Maciej Libiszewski.
Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie
Tekst ukazał się w numerze 41 Tygodnika regionalnego „Nowe Podkarpacie” z 11 października br.