sobota, 27 kwietnia, 2024

Za akcje przeciw fotoradarowi grozi im 3 lata więzienia

0
Za akcje przeciw fotoradarowi grozi im 3 lata więzienia
Udostępnij:

Do Sądu Rejonowego w Jaśle trafił akt oskarżenia przeciwko Łukaszowi K. i innym inicjatorom akcji przeciwko radarom stosowanym przez Straż Miejską. Młodzi ludzie twierdzili, że fotoradar jest narzędziem represji i maszynką do ściągania pieniędzy do budżetu miasta. Skutecznie utrudniali strażnikom wyłapywanie piratów drogowych. 

Zdaniem prokuratury organizatorzy akcji popełnili  przestępstwo z Art. 224§2 kodeksu karnego, który mówi: „kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia funkcjonariusza publicznego albo osoby do pomocy mu przybranej do przedsięwzięcia lub zaniechania prawnej czynności służbowej podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.”

– Cieszę się, że czyn, który popełnili młodzi ludzie, uznany został przez jasielską prokuraturę za przestępstwo – komentuje Ryszard Mastej, komendant Straży Miejskiej w Jaśle. – Od początku tej sprawy, kiedy wielokrotnie uniemożliwiano nam wykonywanie obowiązków służbowych, byłem przekonany, że jest to działanie bezprawne. Wyrażałem to zresztą często publicznie, ale moje opinie były pomijane albo wręcz wykpiwane przez większość relacjonujących te zajścia mediów. Skierowanie przez jasielską prokuraturę do sądu aktu oskarżenia, niczego jeszcze nie przesądza i nie rozstrzyga, ale nie ukrywam, że już na tym etapie jest do dla nas satysfakcjonujące – podkreśla Mastej.

Przypomnijmy:

Kilka miesięcy temu grupa młodych mieszkańców Jasła i najbliższej okolicy prowadziła akcje protestacyjne przeciwko Straży Miejskiej w Jaśle. Twierdzili, że  funkcjonariusze nadużywają przenośnego fotoradaru, traktując to urządzenie jak maszynkę do zarabiania pieniędzy. Kwestionowali także zasadność istnienia Straży Miejskiej w Jaśle i proponowali zorganizowanie referendum, w którym mieszkańcy mogliby się wypowiedzieć, czy chcą mieć strażników, czy nie.

W październiku ub. r.  przeciwnicy fotoradarowych zdjęć rozpoczęli zaplanowane starannie działania. Parkowali swoje samochody tak, by zasłonić kamerę urządzenia, a tym samym uniemożliwić Straży Miejskiej pomiar prędkości przejeżdżających aut. Strażnicy miejscy wzywali policję, ale nie udało się wówczas rozstrzygnąć sporu o to, czy wolno im było tak parkować, czy nie.  Po kilku takich incydentach młodzi ludzie wymyślili nową formę protestu. Zaczęli ostrzegać kierowców, stojąc przy krawężniku w jaskrawych kamizelkach z napisem „uwaga fotoradar”. Założyli też na Facebooku fanpage „Jasło bez Straży Miejskiej”, profil polubiło blisko 1800 internautów.

Organizatorzy nie osiągali zamierzonego celu, nic nie dało też nagłośnienie sprawy w mediach. Protestująca grupa ok. 20 osób poprosiła o spotkanie z burmistrzem. Obecni byli także szefowie SM. Było burzliwie i emocjonalnie, podczas kolejnego spotkania w tym gronie także. Na argument mówiący o tym, że z mandatów do budżetu miasta wpływa rocznie ponad 1 mln zł,  przeciwnicy stosowania fotoradaru odpowiadali: rozwiązanie SM dałoby spore oszczędności. Była też ostra wymian zdań na temat prewencyjnej roli mandatów i miejsc gdzie powinny być ustawiane. Ani jedna, ani druga strona, nie dała się przekonać do zmiany zdania.  

– Fotoradary stawiane są na ul. Mickiewicza, na wylotówkach, a nie tam gdzie rzeczywiście jest zagrożenie, czyli np. na Szkolnej, gdzie jest po kolei: „chemik”, liceum społeczne, gimnazjum, przedszkole, orlik, a dalej markety. (…) Chodzi o to, żeby fotoradary stosować rozsądnie, z głową, tam, gdzie rzeczywiści stanowiłyby jakąś prewencję, żeby polityka Straży Miejskiej, Urzędu Miasta, fotoradarów była racjonalna – mówił podczas spotkani w UMJ Grzegorz P., jeden z zaangażowanych w akcję protestacyjną.

– Mieszkańcy buntują się przeciwko ustalaniu jakichś limitów mandatów, które mają już w zasadzie wypisane. Powodem buntu był coraz bardziej ukryty fotoradar. Jeździmy do pracy, widzimy co się dzieje, jak go chowają. To nie jest rola prewencyjna, tylko czysto zarobkowa. (…) Policja ma fotoradar w mieście. Stały, a nie chowany po krzakach; stoi koło szpitala, spełnia swoją rolę: na przejściu każdy zwalnia i jest dobrze – podkreślał Krystian S., administrator strony „Jasło bez Straży Miejskiej”

Andrzej Czernecki, burmistrz Jasła wyjaśniał wówczas skąd wziął się pomysł by Straż Miejska posługiwała się fotoradarem.

– Fotoradar został zakupiony na wniosek mieszkańców, w związku ze zgłaszanym przez nich problemem przekraczania prędkości przez kierowców na różnych ulicach miasta. Jeszcze w 2005, 2006 roku były prowadzone dyskusje na wszystkich osiedlach, że coś trzeba z tym zrobić. Po to właśnie został zakupiony fotoradar. Absolutnie nie po to, aby stanowił skarbonkę dochodową dla miasta. Jeżeli jest odbierany jako narzędzie represji, to chcemy o tym porozmawiać i dokonać odpowiednich zmian. Likwidacja straży nie przełoży się jednoznacznie na spadek kosztów, ponieważ jest szereg spraw porządkowych i kontrolno-sprawdzających, którymi ktoś będzie musiał się zająć – podkreślał burmistrz.

W spawie referendum, którego chcieli protestujący dyskusja skończyła się wyjaśnieniami Pawła Rzońcy, sekretarz miasta.

– Koszt referendum, pokrywany z budżetu miasta, jest zbliżony do kosztów wyborów, czyli około 70-80 tys. zł. Żeby było ono ważne musi w nim wziąć udział przynajmniej 30 procent uprawnionych do głosowania. Dla Jasła jest to około 9 tys. osób. Jeżeli weźmie w nim udział mniej wyborców, referendum będzie nieważne, a koszty i tak zostaną poniesione. Stąd decyzja rady musi być wyważona. Również inicjator referendum powinien to brać pod uwagę. Referendum jest dobrą formą wyrażania opinii przez mieszkańców, w trybie demokracji bezpośredniej, ale trzeba mieć na uwadze to, że aby było ważne musi w nim wziąć udział co najmniej jedna trzecia wyborców. Wiadomo, że trudno jest zmobilizować tyle osób do wypowiedzenia się w jednej sprawie, dlatego najlepiej organizować referenda przy okazji wyborów.

Czy dojdzie do referendum? Raczej nie, bo sprawa ucichła. Tymczasem prokuratura oskarżyła organizatorów akcji o łamanie prawa. Czy są winni, zdecyduje sąd.

Ewa Wawro