piątek, 26 kwietnia, 2024

Krushfest – dwa zamiast jednego

0
Krushfest – dwa zamiast jednego
Udostępnij:

Pomimo upływu lat Festiwal Krushfest dalej wzbudza ciekawość. Po debiucie ubiegłego roku Adam nie pozostaje dłużny i co roku zaskakuje publiczność coraz to nowymi zespołami. Wbrew wszystkim przeszkodom, jakie napotkał, lider zespołu Krusher nie poddał się i co roku zaskakuje nas czymś nowym. O kulisach festiwalu opowiedział nam jego twórca Adam Pucykowicz. Rozmawiała Anna Szafarz.
Festiwal Krushfest ma już okrągłe 10 lat. W tej chwili jest już on dobrze znany. Czy trudno Ci było przez ten czas go zrealizować? Czy były jakieś problemy? Ktoś stawiał Tobie kłody pod nogi?

Cały czas kłody są stawiane pod nogi. Ale nie zaczynajmy może od smutnych spraw, często przeszłych i już zamierzchłych. Pierwszy Krushfest odbył się w 2009 roku, natomiast w poprzednich latach tą imprezę poprzedzały takie zabawy pod tytułem: Muzyka, Sport, Rock’n’Roll. Zaczynało się tak, że wszyscy zbieraliśmy się na turnieju piłkarskim, w którym każdy mógł wziąć udział. Później rozpoczynał się koncert. Według mnie to było fajne połączenie dla fanów piłki nożnej i ciężkich brzmień.Chodziłem od miasta do miasta i szukałem sponsorów. Powiem wprost, jak usłyszeli o pomyśle koncertu rockowego, metalowego lub o małym festiwalu to nie byli zadowoleni z pomysłu. Po prostu bali się tego. Przyszła kolej próbowania i zrealizowania pomysłu w Jaśle. Pomyślałem, że podejdę troszkę w inny sposób, zachęcę sportem, bo lubię piłkę nożną. Z tego przeobraził się w 2009 roku Krushfest. Na początku skromnie odbywał się na płycie lodowiska. Wtedy po raz pierwszy Urząd Miasta w Jaśle przeznaczył pierwsze środki potrzebne na tą imprezę, a resztę pokryli sponsorzy.
W 2010 roku spróbowaliśmy uderzyć z całych sił, czyli ściągnąć zespoły zza granicy. Wtedy właśnie były te kłody, o które pytałaś. Wtedy o ówczesnej dyrekcji Jasielskiego Domu Kultury wypowiedziałem się w sposób nieprzychylny, po prostu powiedziałem prawdę i co sądzę o pewnych sprawach, za co spotkała mnie kara i nie otrzymałem zezwolenia na sprzedaż piwa. Straciłem sponsora, przez co ta impreza kosztowała mnie z własnej kieszeni kilkadziesiąt tysięcy złotych. Było to szczęście w nieszczęściu – albo się poddać albo pracować dalej. Pochłonęło to wiele zdrowia, ale z pomocą przyjaciół i fanów tej muzyki udało mi się wyjść na prostą finansową. Szkoda, że to wszystko tak się obok siebie toczy. Kultura w jakiś sposób jest uzależniona od panującego samorządu. To jest smutne, ale takie są fakty. Jednak po wszystkich przeszkodach w 2011 roku udało się nam zrobić 3 edycję. Potem już było coraz lepiej, przekonałem wiele osób w mieście, że ta inicjatywa jest naprawdę słuszna. My nie jesteśmy Jarocinem, nie będziemy nigdy Woodstockiem. Tam są budżety milionowe. Ale to nie znaczy, że w takich miejscowościach jak Jasło nie jesteśmy w stanie czegoś takiego zrobić. Szkoda by było, żeby coś takiego przepadło bo powiem wprost od 2011 roku miasto pomaga nam coraz bardziej. W ubiegłym roku otrzymaliśmy jeszcze większe wsparcie ze strony obecnej pani burmistrz, bo widziała w tym coś ciekawego i dobrego. W 2015 roku Festiwal zakończył się ogromnym sukcesem. Nie spodziewałem się takich tłumów. Nie podejrzewałem, że ten zestaw zespołów (Acid Drinkers i KSU), który udało mi się załatwić dzięki moim kontaktom wzbudził tak wielkie zainteresowanie. Po raz pierwszy od tylu edycji mogłem stwierdzić, że byłem zadowolony z tego, co zrobiłem.

Czyli Krushfest to spełnienie Twoich marzeń?

Wiesz co, z marzeniami jest też taka troszeczkę długa droga. Gdy byłem małym chłopcem podpatrywałem jak mój brat nagrywał Metallice, Kata i wiele innych zespołów z radia na kasety. Później włączałem jedną lub dwie i to podchwytywałem (śmiech). Jako dzieciak trafiłem na pierwszą próbę jakiejś kapeli i pomyślałem sobie, że fajnie byłoby mieć swój własny zespół. Potem, jak już tego dokonałem to miałem myśl, żeby zrobić swój pierwszy, jedyny koncert. Te wszystkie etapy przeszedłem. Jednak miałem jeszcze marzenie, żeby zagrać z jednym ze swoich idoli. Wiadomo, jest ich mnóstwo, ale udało mi się zagrać razem z moją kapelą m.in. z zespołem Kat, Turbo, Vader, TSA, Sabaton czy Acid Drinkers wspaniałe, wspólne koncerty. Z Acid Drinkers mieliśmy krótkie, weekendowe Tour i było fantastycznie, spełniłem swoje marzenie. Potem pomyślałem, że zawsze miałem smykałkę do organizacji. Robiłem coś z niczego. Nie wiem dlaczego tak było, ale to się po prostu we mnie tworzyło. Do tego przyczyniali się też moi znajomi i przyjaciele, którzy mnie pchali, żebym coś takiego zrobił. No i tak się zaczęło w 2006 roku Muzyka, Sport, Rock’n’Roll, później Krushfest, który trwa do dziś.

Masz jeszcze większe plany na przyszłość?

Boję się większych planów. Po sukcesie ubiegłego roku padła propozycja dwóch dni. Niestety budżet jest taki sam i jest to dla mnie znów pewne ryzyko i szczerze mówiąc od dwóch miesięcy biję się z myślami jak to zrobić. Wiadomo, że dwa dni równa się z podwojeniem kosztów. Trzeba wliczyć ochronę, druk plakatów, scenę czy zespoły itd. Wydaje mi się, że jest na to za wcześnie, jest duży problem ze sponsorami. Powiem wprost – powiat jasielski to bardzo biedny region. Widzimy, co się dzieje, że jest duży odpływ ludzi i firm. Mnie to osobiście bardzo smuci, bo widzę kulturalnie jeśli chodzi o taką muzykę sytuacja się zapadła. Widać, że w Jaśle nie ma już podziemnych koncertów, tak jak kiedyś to miasto było z tego bardzo słynne. Dlatego zastanawiam się, bo boję się, że to może mnie trochę przerosnąć. Jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji.

Krushfest przyciąga do siebie ludzi nie tylko z okolicznych miast. Czy jesteś dumny, że tego typu festiwal ma coraz szerszy zasięg?

Tak, jestem z tego bardzo dumny. Jak powiedziałem wcześniej, nie będziemy nigdy Jarocinem czy Woodstockiem. My możemy ich tylko podziwiać. Ja im tego strasznie zazdroszczę. Często jeżdżę na takie Festiwale podpatrywać, uczyć się jak to wszystko wygląda od kuchni. Jest to moje kolejne, właściwie utopijne marzenie, żeby coś takiego u nas powstało ale bądźmy realistami – nie jest to możliwe u nas. W środowisku trzeba się wzajemnie szanować. Ja nie jestem tutaj sam. Jest mnóstwo wspaniałych grup społecznych z tego miasta, które realizują się w innej kulturze. Niestety miasto musi w jakiś sposób każdego uhonorować i wesprzeć. Kwestia jest jednak wiadomo finansowa. Dlatego przykładem miasta, które postawiło wszystko na jedną kartę jest Cieszanów. Tam była również podobna sytuacja, że organizatorzy szukali sponsorów od miasta do miasta. W końcu znaleźli miejscowość, która chyba nie ma nawet dwa tysiące mieszkańców. Jak dobrze wiemy obecny patronat to Telewizja Polska S.A., gdzie to jest ogromny sukces. No i jakby nie było jest tam mnóstwo wspaniałych polskich i zagranicznych gwiazd. A tutaj zobaczymy jak się to wszystko potoczy.

Z roku na rok przybywa coraz więcej fanów ciężkich brzmień. Czy to oznacza, że ten rodzaj muzyki jest coraz bardziej popularny, czy może sam festiwal zyskuje na randze i ściąga coraz więcej zespołów i ludzi?

Powiem szczerze, że nie wydaje mi się żeby muzyka metalowa stała się bardziej popularna niż już jest, aczkolwiek tego bym sobie życzył. Bądźmy realistami, ona miała sukces w latach 80. Mieliśmy ostatnio 30-lecie płyty Master of Puppets zespołu Metallica. Problem polega na tym, że wszystko się sfabrykowało. Zrobiły się pewne obozy managerów, dystrybucji czy wydawnictw. Nie ma szczerości, liczy się tylko kasa. Brakuje mi tego co jest na Zachodzie, a o Skandynawii już nawet nie wspomnę. Tam jest wszystko fantastycznie ułożone dla muzyki metalowej, popowej, regionalnej czy innego gatunku. Niestety u nas tego brakuje. Widzę po Festiwalu, że jest taka tendencja, że 40-, 50 latkowie i starsi przychodzą na imprezę ze swoimi dziećmi bądź wnukami, żeby pokazać co ich rodzice czy dziadkowie słuchali w młodości. Widzę też, że młodzi się bardzo tym interesują.

Czy wzrusza Cię ten widok?

Jest nawet jedno takie zdjęcie, które uwielbiam. Na barierce siedzi mały fan w koszulce typowej dla tego rodzaju muzyki. Trzymany jest przez chyba jednego ze swoich rodziców i patrzy z otwartą buzią na to, co się dzieje na scenie. To jest dla mnie niesamowite. I powiem wprost, że jakbym miał jeszcze raz to wszystko znowu zrobić i wiedziałbym, że taki obrazek kiedykolwiek zobaczę to zrobiłbym to jeszcze raz, bo właśnie dla takiej chwili byłoby to warte.

Był już Vader, Acid Drinkers, Crimfall z Finlandii, Gods Tower z Białorusi. Czym się kierujesz przy wyborze zespołów?

Nie ukrywam, że zawsze kierowałem się swoim gustem muzycznym, stąd Crimfall, Gods Tower. Są to kapele totalnie nieznane u nas, ale drugiego z nich od 15 lat słucham i uwielbiam. Ciekawostką jest, że gramy teraz z nimi w Białorusi na Festiwalu , z czego jestem bardzo szczęśliwy. Fajne jest to, że taka drobna kapela jak Krusher może gdzieś pojechać i zaznaczyć swoją obecność na muzycznej mapie. Acid Drinkers od zawsze uwielbiałem i słuchałem. Ekipa jest niesamowita i zagraliśmy z nimi wiele koncertów. Jeśli chodzi o KSU to powiem, że znam, szanuję, ale to są totalnie nie moje rejony muzyczne. Natomiast wiem, że ludzie tego oczekują. Nie może być tak, że wrzucam na lineup wszystkie zespoły, które uwielbiam. Trzeba szanować innego widza. Ważne było to, że KSU było strzałem w dziesiątkę. Niesamowite było to, że dwa troszeczkę różne światy spowodowały tłum. O to też chodzi, żeby ludzie byli i nie robić imprezy dla 100 osób jak niektóre darmowe imprezy na terenie miasta Jasła.

Co planujesz na tegoroczny Krushfest?

Pozwoliłem sobie na „fejsa” wstawić pytanie, licząc na odpowiedzi w komentarzach. No ludzie, nie ściągnę przecież zespołu Slayer, bo za co? (śmiech). Natomiast myślę o Hunterze, TSA, Turbo. Pisałem nawet do Sepultury. Zespół Sepultura jest moim wymysłem i problem polega na tym, że są chętni ale nie będą po prostu w tym czasie w Europie. Myślałem też o Moonspell, ale wiadomo wszystko łączy się z kosztami. Po prostu niczego nie deklaruję ani nie obiecuję.

Jesteś organizatorem Festiwalu, wspólnie z zespołem gracie wiele koncertów. Jak znajdujesz czas dla siebie?

Tradycyjnie, nie czarujmy się. Mieszkamy w Polsce, jesteśmy Polakami, lubimy pić wódkę. Nie powiem, że jest to symbol narodowy, ale jest to pewną naszą cechą. W kapeli mamy to do siebie, że rzadko ze sobą imprezujemy. Jak jesteśmy razem gdzieś na koncertach w trasie, to tam tyle czasu ze sobą przebywamy, że dodatkowe wspólne imprezowanie źle wpływa. Wiadomo, każdy z nas ma swoich przyjaciół, z którymi się spotykamy. Dodatkowo chłopaki też pracują, ja też gdzieś się udzielam, bo wiadomo, że trzeba jakoś zarobić na rachunki i tą szarą rzeczywistość. Oprócz tego jestem też managerem kapeli i gram na bębnach oraz w piłkę nożną. Mimo tego, że co pół roku mówię, że odchodzę, że już z tym kończę bo zdrowie odmawia ale ciężko jest mi z tym zerwać. Ja nawet myślałem po cichu, czy nie zostać tylko i wyłącznie stricte managerem zespołu, a na moje miejsce znaleźć kogoś innego. Jednak kapela nie chce w ogóle takich rzeczy słyszeć. Bardzo mi z tego powodu miło, ale ja się kieruję tym, żeby cały czas stąpać twardo po ziemi.

Przejdźmy teraz do zespołu Krusher. Jak zaczęliście grać, jakie były początki? Jak doszliście do tego etapu, w którym obecnie się znajdujecie?

Normalnie. Każdy z nas grał w różnych kapelach. Po prostu ściągnęliśmy parę osób i zrobiliśmy zespół, który będzie grał stricte heavy metal. Wzięliśmy na cover piosenki Judas Priest, Black Sabbath, Manowar. To było dawno temu w okolicach 2003 roku. Później z zespołu zostałem tylko ja i Bartek „Bolus” Wierzbicki, który przyniósł nowy numer autorski. Potem pierwszy wokalista wyjechał do Ameryki, mieliśmy chwilę przerwy. Powróciliśmy około 2004 roku, gdzie ponownie nas opuścił. Na jego miejsce przybył nowy wokalista, Paweł, z którym współpracowaliśmy około 2-3 lata. Po ponownym utracie wokalisty zaczęliśmy cokolwiek robić w 2008 roku, gdy przyszła do nas Klaudia, która została wrzucona na głęboką wodę. Wtedy popełniliśmy wiele błędów, z których nie jesteśmy zadowoleni. W międzyczasie odszedł od nas nasz gitarzysta, później basista. To było bardzo męczące. Etap 2003–2008 był czasem prób i błędów. To było wszystko spontaniczne, gdzie zaczynało się mieć dostęp do lepszego sprzętu. Wcześniej musiałem pracować na budowach i imać się różnych zajęć, żeby na takie wyposażenie zarobić. Jeśli się poddasz na tym etapie kapeli to później nie ma już ona racji bytu. Teraz muszę powiedzieć, że mamy świetną atmosferę. Od dłuższego czasu trzon zespołu jest zachowany. Michał jednak jest najmłodszy w stażu. Doszedł do nas około 3 lata temu. Generalnie to ja, Klaudia, Bolus i Rafał jesteśmy podstawą od wielu dobrych lat. Nareszcie możemy pracować, nie zastanawiając się, że ktoś z nas jutro odejdzie. Od wielu lat dojeżdżaliśmy na próby około 40 km w jedną stronę, bo niestety wyremontowany Dom Kultury w Jaśle nie daje nam takiej możliwości. Ciekawostką jest to, że wziął nas pod swoje skrzydła Krośnieński Dom Kultury. Mamy nową salę prób, która jest piękna i wszechstronna. Jest ciepło i możemy grać kiedy tylko chcemy. Szkoda, że nie udało się u nas tego załatwić po tym, ile dla tego miasta zrobiłem. Dzięki uprzejmości naszego wielkiego fana dorobiliśmy się własnego busa. Do tego każdy z nas posiada światowej marki sprzęt. W końcu mogę się skupić na tworzeniu, ale widzisz ile to lat musiało upłynąć.

Najpierw płyta „Forward”, teraz „MetaLOA”. Między nimi minęło sporo czasu. Czy zdobyliście nowe doświadczenia?

Tak, zupełnie nowe doświadczenia. Dużo nam pomogło wydanie takiej epki dwuutworowej „Solvent i Ogień”. To był strzał w dziesiątkę, ponieważ Ogień okazał się bardzo dobrym utworem z lirycznym tekstem. Kiedy słyszę jak ludzie śpiewają to na koncertach to jestem w szoku. Solvent, który jest bardzo mocny, w jakiś sposób pokazał, że Klaudia ma ciekawe możliwości wokalne, tylko nikt ich jeszcze nie wydobył. Później pojawiła się płyta MetaLOA, która zebrała bardzo fajne recenzje.

Czego można Wam jeszcze życzyć?

Przede wszystkim żebyśmy wracali bezpiecznie z koncertów i aby koncertów było znacznie więcej oraz żeby ludzie chodzili na takie imprezy, bo z tym jest czasem naprawdę fatalnie. Duże kapele mają z tym problem a co dopiero my. Poza tym zdrowia, pogody ducha i radości z tego co robimy.

Zatem, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Tobie i reszcie zespołu spełnienia dalszych marzeń.

Wielkie dzięki.

{gallery}galerie/16_rok/pucykowicz{/gallery}