piątek, 26 kwietnia, 2024

Mistrz wędki

0
Mistrz wędki
Udostępnij:

Ryby w życiu Piotra Marchewki były od zawsze. Wędkarstwo to jego wielka pasja, a także chwila wytchnienia, oderwania się od codziennych spraw. Ta miłość do łowienia zaprowadziła do na podium Mistrzostw Świata w wędkarstwie muchowym, do tego na to najwyższe.

Tegoroczne Mistrzostwa Świata w wędkarstwie muchowym rozegrane zostały w Jajce (Bośnia i Hercegowina). Na takie zawody przyjeżdżają najlepsi wędkarze z całego świata, więc rywalizacja jest duża. – Nie było łatwo. Były to największe mistrzostwa świata na jakich byłem dotychczas. Każda drużyna ma pięciu zawodników, każdy łowi w innym miejscu. By wygrać trzeba złowić jak najwięcej ryb w ciągu trzech godzin. Łowi się, podbierakiem zanosi się ryby delikatnie, żeby przeżyły do sędziego, a on mierzy i wypuszcza do wody. Jeżeli w sektorze uda się zdobyć najwyższy punkt, czyli tzw. jedynkę, to ich suma daje wygraną. Ja byłem dwa razy drugi w sektorze, raz 14 i dwa razy pierwszy. To wystarczyło, żeby wygrać – opowiada Piotr Marchewka, prezes Koła nr 1 w Jaśle.

Zawody trwały trzy dni. Wcześnie rano zawodnicy jadą nad rzekę. Nikt nie wie gdzie będzie łowił, bo miejsca są losowo przypisywane wędkarzom. – Wiadomo, że wcześniej rozpoznajemy teren, całą rzekę, ale nie wiemy gdzie będziemy łowić. Poza trenerem i kierownikiem drużyny z nikim nie możemy rozmawiać, nawet z konkurentami. Najgorzej zacząć, a później już się łowi. Trzeba się opanować, nauczyć spokoju, konsekwencji i to robi wynik. Jechałem tak spokojny na te zawody, że aż byłem w szoku – dodaje wędkarz.

Ryby łowili z brzegu i z łódek. 

Dla brata

Nie przypuszczał, że może zostać mistrzem świata, bardziej nastawiał się na dobry wynik drużynowo. – W kwietniu zmarł mój brat i powiedziałem, że jadę dla niego zdobyć mistrzostwo świata, chłopaki spinać się, wygramy. Nigdy nie sądziłem, że indywidualnie zdobędę medal i zrobiłem to dla brata. Wysiadłem z autobusu i widzę jak trener Marek Walczyk, idzie i z radości macha rękami, że mamy mistrza świata. Wtedy to do mnie dotarło – przyznaje wędkarz. Radość ze zwycięstwa była ogromna, ale najpiękniejszym momentem było dla niego wyjście na najwyższy stopień podium i widok wznoszącej się biało-czerwonej flagi przy dźwiękach „Mazurka Dąbrowskiego”. – To niesamowite uczucie. Chyba nie ma osoby, której łzy w oczach nie stanęły, a serce nie rosło. Cały świat poniżej flagi, a polska wzbija się do góry – wspomina. Nie udało się niestety wywalczyć w klasyfikacji drużynowej medalu, choć do brązu brakło naprawdę niewiele, bo 4 punkty.

Kadrę Polski trenuje jaślanin Marek Walczyk, utytułowany zawodnik, który w 2007 roku również sięgnął po mistrzostwo świata. W sumie w historii zawodów, rozgrywanych od 1981 roku, tytuł mistrzowski wywalczyło pięciu Polaków, w tym dwóch z Jasła.

Zdobycie indywidualnego mistrzostwa to praca wielu ludzi, którzy pomagali, wspierali nas. Nie da się samemu zdobyć mistrzostwa. Dziękuję im za wielką pomoc – mówi Piotr Marchewka.

Od najmłodszych lat

Przygoda pana Piotra z wędkarstwem zaczęła się w dzieciństwie. Często z rodzicami i braćmi jeździli na pikniki nad rzeką, podczas których łowili ryby. Tam urzekł go spokój, szum wody i piękne ryby. – Jak coś zaskoczy w dzieciństwie, to po latach się uwidacznia. Najpierw zacząłem jeździć z kolegami na różne ryby, łowiliśmy różnymi metodami. Później poznałem muchę, widziałem chłopaków jak łowili i tak mnie to wciągnęło. Miałem wtedy 13 lat i już o niczym innym nie mogłem myśleć – wspomina wędkarski mistrz. Oczywiście największy problem był z zakupem sprzętu, który tani nie był. Nieraz musiał dorobić sobie przy zbiorach, żeby uzbierać pieniędzy na kołowrotek czy linkę.

Z czasem poznawał coraz więcej ludzi z wędkarskiego świata, którzy startowali w różnych zawodach. – Edward Urbanik wciągnął mnie w to. Prosił, abym pojechał za niego na zawody grand prix okręgu i wygrałem. Tak się w to wciągnąłem. Zacząłem w 2006 roku i od tej wyjeżdżam cały czas. Na naszym okręgowym grand prix można było się wszystkiego nauczyć, bo to najtrudniejsze zawody z tego cyklu w całej Polsce. Wygranie tutaj grand prix okręgowego jest trudniejsze niż zdobycie mistrzostwa Polski. Przyjeżdżają tu najlepsi wędkarze, trudność łowienia jest duża i z roku na rok coraz większa. Pięć czy sześć osób jest cały czas w reprezentacji Polski rok w rok z okręgu krośnieńskiego. Tu są wędkarze najwyższych lotów – podkreśla pan Piotr.

W ubiegłym roku Piotr Marchewka zwyciężył w grand prix okręgu krośnieńskiego, a w bieżącym był drugi. Natomiast drużynowo Jasło dwa lata z rzędu wygrało grand prix okręgowe. W Jaśle, poza Piotrem Marchewką, aż pięć osób startuje w GP okręgu: Marek Walczyk, Lucjan Burda, Jan Janik, Wacław Borowiec, Edward Urbanik to wspaniali zawodnicy. Żeby dostać się do kadry najpierw trzeba startować w zawodach grand prix okręgowych. Jeżeli wędkarz osiąga dobre wyniki, to później startuje w grand prix Polski. Jeżeli tam utrzymuje się przez dwa lata w pierwszej dziesiątce, to trener najczęściej z tej dziesiątki powołuje dwie drużyny – na mistrzostwa Europy i Świata.

Ukochana mucha

Piotr Marchewka łowi wieloma metodami, ale wędkarstwo muchowe uważa za najbardziej elitarny sposób łowienia, który lubi najbardziej. – Jest to swoista sztuka. Trzeba znaleźć proste materiały, sztuczne czy prawdziwe piórka z różnych ptaków, włóczki, pruje się stare szaliki, bo chodzi o to, żeby zrobić taką muchę, która będzie imitować jakiegoś owada żyjącego w wodzie lub nad wodą. Z linką muchową prezentuje się te muchy. Trzeba nauczyć się tę rybę znaleźć, oszukać ją i nie spłoszyć. Jest to tak wciągająca metoda. Widok ryby, która podpływa do muchy i próbuje ją zjeść albo się wraca tak wciąga, że zapominają ludzie o świecie. To metoda, którą można się odciąć od rzeczywistości, zapomina się o wszystkim – zaznacza wędkarz.

W większości sami robią przynęty, ale na mistrzostwach mają specjalnego krętacza, czyli wiązacza much. Dla reprezentacji Polski muchy robi Antek Bogdan z Gorlic. Jego muchy są zawsze takie jak mają być, wypracowane, najlepsze.

Najbardziej lubi łowić na Sanie, Dunajcu, rzece Łupawie na Pomorzu. Często wyjeżdża też za granicę np. do Szkocji, Norwegii, był w USA w Colorado.

W trosce o ryby

Piotr Marchewka od dwóch lat jest prezesem Koła nr 1 PZW w Jaśle. – Były lata, że mieliśmy 1200 członków. Obecnie w kole jest 500 członków, a w sumie w Jaśle jest około 1000 wędkarzy, którzy skupieni są w pozostałych dwóch kołach. Nie jest to związane ze spadkiem zainteresowania wędkarstwem, ale wielu naszych członków wyjechało za granicę w poszukiwaniu pracy – dodaje.

Do wód jasielskich udostępnionych do wędkowania po wniesieniu składek w okręgu krośnieńskim należą obręby rzek Wisłoki, Ropy i Jasiołki wraz z ich dopływami, oraz stawy licencyjne w Siepietnicy, Wróblowej oraz Ujeździe. Na łowisko we Wróblowej przyciągają wędkarzy duże karpie. Ponadto w kole działa klub karpiowy.

Działalność zarządu jest wielokierunkowa. Co roku członkowie koła prowadzą akcje zarybiania rzek i stawów. To jedno z podstawowych zadań statutowych PZW. To bardzo czasochłonne zajęcie. Wędkarze najpierw odławiają tarlaki, potem wpuszczają je do ściśle określonych w operatach wodno-prawnych PZW rzek. Niestety od lat rzeki świecą pustkami. Ludzie dewastują rzeki, zanieczyszczają je. Do tego zarybianie niweczą kormorany.

Realizowane są przedsięwzięcia w zakresie ochrony wód, sportu wędkarskiego, pracy z młodzieżą oraz zadania gospodarcze. W okresie wiosennym corocznie organizowane są przeglądy czystości rzek oraz prace porządkowe na brzegach rzek i stawów. W ramach ochrony wód przed kłusownictwem często prowadzone są kontrole uprawnień do wędkowania przez Państwową Straż Rybacką oraz strażników społecznych.

Piotr Marchewka bardzo cieszy się z tego, że udało się nawiązać współpracę z młodzieżą. Obecnie przy szkołach istnieje 8 sekcji wędkarskich. Młodzieży udostępnia się brzegi jezior, stawów, zaś nad wszystkim czuwają strażnicy, do których należy kontrola bezpieczeństwa. Organizowane są imprezy, jak Dzień Dziecka, czy Zawody Spławikowe o Puchar Burmistrza Miasta Jasła, które odbywają się cyklicznie. – Pokazujemy dzieciom jak rozmnaża się ryby, jak od malutkiej rośnie do olbrzymiej. Chodzi o to, aby nauczyły się dbać o to dobro, które mamy. Co nam z pustych rzek. Wędkarz bez ryby sobie nie poradzi, ale ryba bez wędkarza tak – stwierdza prezes koła nr 1 w Jaśle.

Piotr Marchewka planuje wyjazd na Mistrzostwa Europy we Włoszech by wspierać swoich kolegów, tam wystartuje druga drużyna z kadry. A za rok kolejne mistrzostwa świata, tym razem w Stanach Zjednoczonych w Colorado. – Oczywiście wierzę w nasze sukcesy. Zresztą muszę przekazać paterę kolejnemu mistrzowi. A może znowu zostanie w Polsce? – kwituje z uśmiechem mistrz świata.

Marzena Miśkiewicz/”Nowe Podkarpacie”

Tekst ukazał się w numerze 30 Tygodnika regionalnego „Nowe Pdkarpacie” z 29 lipca br.