Wciąż nie milkną echa sporu o przeszłość posła PiS Stanisława Piotrowicza, który w stanie wojennym był prokuratorem, a teraz twierdzi, że nie oskarżał, a pomagał opozycjonistom. Zdaniem Bogdana Rzońcy miał on „wybawić” od więzienia Antoniego Pikula z Jasła. Opozycjonista stanowczo temu zaprzeczył. Kto ma rację w tym sporze?
Od początku sprawowania władzy przez Prawo i Sprawiedliwość, politykiem, który wzbudza duże emocje jest poseł Stanisław Piotrowicz z Krosna. Szefuje on sejmowej komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka i jest twarzą PiS w walce o nowe oblicze Trybunału Konstytucyjnego. Bycie na świeczniku ma też swoje minusy, bo dziennikarze, opozycja wielokrotnie wypominali Piotrowiczowi jego prokuratorską przeszłość z czasów stanu wojennego i przynależność do PZPR. Nie inaczej jest i teraz. Od ponad tygodnia trwa medialna burza, a nazwisko posła obecne jest we wszystkich stacjach telewizyjnych, radiowych, prasie. Dlaczego? Opozycja atakowała go w związku z rządowym projektem ustawy „dezubekizacyjnej” obniżającej emerytury i renty funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa PRL. Tyle, że nie dotyczy ona m.in. prokuratorów stanu wojennego.
Poseł Rzońca w obronie Piotrowicza
Podczas posiedzenia Sejmu 2 grudnia posłowie Jacek Protasiewicz i Krzysztof Brejza przywołali osobę Antoniego Pikula z Jasła, który został oskarżony przez byłego prokuratora Stanisława Piotrowicza o nielegalny kolportaż ulotek. Zaprezentowali akt oskarżenia podpisany przez Piotrowicza.
Po tym na sejmową mównicę wyszedł poseł PiS Bogdan Rzońca, który stanął w obronie partyjnego kolegi przedstawiając go jako obrońcę opozycjonistów w latach 80. – Rozmawiałem wielokrotnie z panem Pikulem w sprawie pana posła Piotrowicza i o tej całej sytuacji. Ze słów pana Antoniego Pikula wynika jednoznacznie, że postawa wtedy prokuratora Piotrowicza była jedynym sposobem na uchronienie go przed więzieniem – powiedział.
Pikul: Piotrowicz nie pomagał
Tyle, że Antoni Pikul tym słowom zaprzeczył. – To nieprawda, absolutna nieprawda, ponieważ pan Piotrowicz żadnej pomocy mnie, jak i innym osobom związanym z solidarnościowym podziemiem w tym czasie nie udzielał – mówił w programie „Czarno na białym” w TVN24. Stwierdził również, że poseł B. Rzońca posłużył się jego nazwiskiem w niecnej sprawie. W mediach zawrzało.
Antoni Pikul obecnie jest zastępcą burmistrza Jasła. Był działaczem NSZZ „Solidarność” od początku jej istnienia, tj. od 1980 roku. Po wybuchu stanu wojennego związał się z podziemnymi strukturami „Solidarności”. Był wydawcą i kolporterem „Biuletynu Informacyjnego”, kolportował sprowadzane z Krakowa i Warszawy wydawnictwa niezależne. Został zatrzymany przez Służbę Bezpieczeństwa 24 sierpnia 1982 roku. W areszcie spędził trzy miesiące. Został oskarżony o to, że od daty bliżej nieustalonej do 24 VIII 1982 r. w Jaśle w woj. krośnieńskim, działając w celu rozpowszechniania gromadził ulotki, czasopisma i różnego rodzaju literaturę podziemną, nielegalną, których treść mogła wywołać niepokój publiczny lub rozruchy. Akt oskarżenia podpisał Stanisław Piotrowicz. Ostatecznie Sąd Wojskowy w Rzeszowie sprawę umorzył. W wielu medialnych wystąpieniach podkreślał, że to dzięki niemu sprawa Pikula została umorzona „z braku dowodów”. Twierdzi również, że miała dla niego konsekwencje służbowe. W jednym z programów TVN stwierdził nawet, że ponosił większe ryzyko pomagając tym, którzy roznosili ulotki, niż ci, którzy je roznosili.
Czołowa postać PiS
W biogramie na stronie internetowej pisze o sobie: „Stanisław Piotrowicz urodził się w 1952 roku w Bochni. Studia prawnicze ukończył na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Karierę zawodową rozpoczął w Prokuraturze Rejonowej w Dębicy, skąd następnie przeniesiony został do Krosna i skierowany do pracy śledczej w ówczesnej Prokuraturze Wojewódzkiej. Gdy po wprowadzeniu w 1981 roku stanu wojennego odmówił prowadzenia śledztw o charakterze politycznym, został przeniesiony do Prokuratury Rejonowej w Krośnie. Dziewięć lat później, decyzją ministra sprawiedliwości, stanął na czele tejże prokuratury i funkcję tą pełnił aż do czasu, gdy w 2005 roku uzyskał mandat Senatora RP”. Tyle, że nie ma tu nic o tym, że od 1978 roku należał do PZPR. Był członkiem egzekutywy PZPR w Prokuraturze Wojewódzkiej i Rejonowej w Krośnie, a także kierownikiem szkolenia partyjnego i społecznym inspektorem pracy. W 1984 roku za zasługi w pracy zawodowej i działalności społecznej, został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi. Zwierzchnicy służbowi stwierdzili, że „jest pracownikiem pilnym i zdyscyplinowanym, ambitnym i wydajnym. Powierzone mu obowiązki wykonuje prawidłowo”.
Pewnie nie byłoby tej całej medialnej wrzawy gdyby nie to, że Stanisław Piotrowicz po objęciu mandatu posła stał się czołową postacią PiS. Nic więc dziwnego, że opozycja szybko zaczęła wytykać mu jego przeszłość.
Nie było zmowy
Dlaczego poseł Bogdan Rzońca tak żarliwie go bronił? – Zdecydowałem się powiedzieć to, co wiedziałem. Miałem te informacje po rozmowie z panem Pikulem, a i w artykułach prasowych z 12 grudnia 2015 pan Pikul wyraźnie mówi, że nie ma żalu do Piotrowicza, że zachował się przyzwoicie jak na prokuratora. O co teraz chodzi to nie wiem, sam zaczynam się gubić, jak słyszę to, co mówi pan Pikul. Nie było zmowy z kimkolwiek, inspiracji i podtrzymuję swoje zdanie, że Piotrowicz w tym przypadku zachowywał się przyzwoicie – komentuje.
Uważa również, że ta sprawa to temat zastępczy. Chodzi nie tylko o atak na Piotrowicza, a przede wszystkim na PiS, w którym bierze udział Pikul. – Piotrowicz jako oskarżyciel i Stanisław Zając jako obrońca pana Pikula jechali razem z Jasła do Rzeszowa i uzgadniali wersję, jak wyciągnąć go z aresztu. Była ona skuteczna, bo nastąpił zwrot akt do sądu po interwencji Piotrowicza, a później nastąpiło umorzenie śledztwa. S. Zając wielokrotnie mówił mi o tym, że Piotrowicz zachowywał się przyzwoicie. Dlatego nie rozumiem tego, co mówi pan Pikul – zaznacza.
Zając mi o tym nie mówił
Antoni Pikul przyznaje, że nie wie o czym rozmawiali Piotrowicz z Zającem, gdy jechali do aresztu: – Stanisław już tego nie zweryfikuje. Przez wiele lat po rozprawie kontaktowałem się ze Stanisławem Zającem i nigdy nic takiego mi nie mówił. Nie mogę się do tego odnieść. Bogdan Rzońca może mówić co uważa, a jeśli jest przekonany, że to informacja potwierdzona i słuszna, to może rozmawiali. Byli obaj u mnie w areszcie w tym momencie kiedy zgodnie z procedurami dokonywało się tzw. czytanie dokumentów. To było w ich obecności. Zwykle czytał to aresztant, ale miał prawo mieć obrońcę, więc mój obrońca przyjechał, a jednocześnie, żeby to nie było zupełnie bez kontroli przyjechał prokurator i wtedy był pan Piotrowicz. To był jedyny nasz kontakt bezpośredni.
Ta pomoc to fikcja
Tyle, że przypadków pomagania ludziom „Solidarności” przez Piotrowicza nie pamiętają aktywni opozycjoniści. – Nie było przypadku w Jaśle, aby komukolwiek ten pan pomocy udzielał. Również mec. Karol Heliński z Krosna czy Zygmunt Błaż z Brzozowa w rozmowach z dziennikarzami stwierdzili, że tam również żadnej pomocy nie było – zaznacza Andrzej Kachlik z Jasła. – Doskonale wiem jak to się odbyło, że sprawa Antoniego Pikula nie zakończyła się to wyrokiem skazującym. Po prostu nie było twardych dowodów. Jednak sąd wojskowy na to nie patrzył, bo jak byliśmy na rozprawie Adama Pawlusia i Barbary Grabarczyk, to prokurator żądał 2,5 roku za jedną ulotkę, a sąd dał im po trzy lata. Takie były czasy. Dlatego opowiadanie, że ustalał linię obrony, pomagał, to fikcja. Byłem bardzo blisko z prof. Matysikiem (teść A. Pikula – przyp. red.), więc on o swoim zięciu i tej sytuacji opowiadał i nie wspominał jakoby prokurator Piotrowicz miał pomagać. To bajka, którą pan Piotrowicz na użytek własny opowiada – wspomina. Podkreśla również, że prokurator Piotrowicz zajmował wysokie stanowiska, a w czasach stanu wojennego, żeby awansować nie wystarczył dobry dyplom studiów, nie wystarczyły zdolności, tylko trzeba było być w tym układzie władzy. – Postawa Antoniego Pikula to mistrzostwo świata. Stwierdzenie posła Rzońcy to była nieuczciwość i granie na uczuciach człowieka, który miał ogromne zasługi w tamtym czasie, tego trudnego okresu stanu wojennego. Od samego początku był w „Solidarności” i działał w jej władzach, a teraz się opowiada, że dzięki Piotrowiczowi nie trafił na 3 lata do więzienia, tylko zakończyło się trzema miesiącami, to może wyprowadzić człowieka z równowagi – stwierdził.
Piotrowicz pomógł
Nieco inną wersję wydarzeń przedstawia Jan Pyzik, były działacz „Solidarności” z Jasła, obecnie adwokat, który pamięta tę sprawę. – Dotyczyła ona także i mnie. Razem z panem Pikulem drukowaliśmy materiały mojego autorstwa w jego biurze przy ulicy Kościuszki. Dyrektor jednej z instytucji musiał to zauważyć, bo złożył na nas donos do SB. Zrobił to oficjalnie. Skutek był taki, że SB przeprowadziło rewizję u p. Pikula w biurze i w domu. Znaleźli materiały, które były wtedy drukowane. Zrobili także u mnie rewizję w biurze, a pracowałem wówczas jako radca prawny w spółdzielni mieszkaniowej i w domu. U mnie nic nie znaleźli. Ale Pikul został zatrzymany i później aresztowany. Sprawa mnie interesowała, bo sam miałem w tym udział i bałem się, że jak do SB to dotrze to podzielę jego los. Jan Pyzik uczestniczył także w rozprawie dotyczącej Antoniego Pikula przed Sądem Wojskowym w Rzeszowie. – Pamiętam, że po sprawie opowiedział mi, jak wyglądało przesłuchanie w areszcie przez prokuratora Piotrowicza i jego obrońcę Stanisława Zająca. Do aresztu przyjechali obydwaj, a przesłuchiwał go Zając. Powiedział, że Zając dyktował takie odpowiedzi, których on nawet nie wypowiedział, a które były w jego interesie. Natomiast Piotrowicz tego wszystkiego słuchał i to akceptował. Może to wskazywać na to, że wcześniej ze S. Zającem uzgodnili wszystko – dodaje. Zdaniem J. Pyzika można sądzić, że S. Piotrowicz był po stronie A. Pikula, mimo iż był formalnie prokuratorem. – Dlatego trochę dziwi mnie ta nagonka na Piotrowicza. Nawet jeżeli był autorem aktu oskarżenia, ale był też autorem materiałów, które doprowadziły do umorzenia postępowania przeciwko A. Pikulowi, który dużo mu zawdzięcza. Piotrowicz należał do PZPR, ale w stanie wojennym nie szkodził. W prokuraturze prawie wszyscy byli członkami partii, wielu z nich było ludźmi uczciwymi. Wiem o tej jednej sprawie, gdzie odegrał rolę pozytywną – zaznacza Jan Pyzik.
Chcieliśmy porozmawiać z panem Piotrowiczem o jego przeszłości, obronie opozycjonistów, a także o sprawie Antoniego Pikula. Nie udało się nam spotkać ze względu na wyjazd do Warszawy. Nie odpowiedział też na wysłane przez nas pytania.
Artykuł powiązany: Nie doprowadzajmy do rechotu historii
Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie
Tekst ukazał się w wydaniu nr 50 z dnia 13 grudnia br. Tygodnika Regionalnego Nowe Podkarpacie